sobota, 6 września 2014

Rozdział 3


          
            Lodowate, nocne powietrze delikatnie otuliło ramiona Charlie Stewart. Dziewczyna podskakiwała wesoło na swoich szczupłych nogach, co bynajmniej nie było wcale spowodowane spożyciem za dużej ilości alkoholu... no może trochę. Długie blond włosy tańczyły wraz z całym jej ciałem w rytm muzyki i zmieniały swój kolor pod wpływem kolorowych świateł, zawieszonych na suficie. Nowi ludzie wchodzili na specjalnie przyszykowany parkiet na powietrzu, przez co ścisk był ogromny, ale dziewczyna nie dbała o to. Chciała dobrze się zabawić, mimo, że grono przyjaciół, z którymi przyszła gdzieś zapodział się w tłumie. Widziała jak mężczyźni siedzący przy barze, sącząc drinki z kieliszków penetrują każdy odsłonięty centymetr jej ciała. 
            Ale to była jej noc. 
            I zamierzała spędzić ją głośno.
            - Charlie... za dużo wypiłaś. - poczuła jak ktoś ciągnie ją za ramię. 
            Obejrzała się i zobaczyła obok siebie ciemnowłosego chłopaka o zielonych oczach, które spoglądały na nią z troską. Kolorowe lasery sunęły po jego twarzy ozdabiając ją kolorową tęczą, mimo to można było zobaczyć lekki grymas na jego twarzy.
            - Will - zachichotała przytulając się do chłopaka. - Czekałam na ciebie.
            Ciemnowłosy zamrugał kilka razy oczami, jakby się przesłyszał. Od dawna był zadurzony w blondynce, ale mimo to utrzymywali się na "przyjacielskich" stosunkach. Nagła bliskość dziewczyny spowodowała, że poczuł jak wszystkie niedozwolone emocje uderzają w niego ze zdwojoną siłą.
            - Nie, Charlie... - odepchnął ją lekko od siebie, ale blondynka się nie poddała i wspięła się delikatnie na palce kradnąc mu mały pocałunek w policzek.
            - Chcę ci zdradzić sekret Will... - szepnęła do ucha bruneta - tylko musisz ze mną iść.
            Will otworzył usta chcąc już zaprotestować, ale patrząc na błękitne oczy dziewczyny i jej uroczy uśmiech, pozwolił się zaciągnąć w stronę schodków. 
            - Emm... Charlie, gdzie ty mnie prowadzisz? - spytał, gdy dziewczyna ruszyła przed nim w stronę ciemnego lasu. 
            Muzyka sącząca się z głośników z każdym krokiem zaczynała cichnąć, ale dziewczynie to nie przeszkadzało, tańczyła, przewalała się i śmiała jakby muzyka towarzyszyła jej aż pod sam skraj lasu. 
            - Słyszałaś historię o tym lesie? - krzyknął za nią chłopak, gdy stała twarzą twarz z ciemnością. 
            - Och, nie mów mi tylko, że się cykasz Will. - zaśmiała się patrząc na mnie z przodu. - To tylko plotki.
            Chłopak przełknął głośno ślinę. To nie tak, że się bał, ale historie o tym miejscu napawały przerażeniem nawet tych najbardziej opornych. Wiele słyszał o ludziach, którzy ginęli w tym lesie w niewyjaśnionych okolicznościach, a było ich zdecydowanie bardzo dużo. Mimo, że dużo osób "nie wierzyło" w żadną z tych bajeczek - nikt nie miał tyle odwagi by zapuszczać się w nienaturalnie ciemny las nocą, w którym im dalej się spojrzy tym gęstszy się wydaje. No, może żeby wystraszyć swoich przyjaciół, a to zdecydowanie Charlie miała na myśli.
            - Wcale się nie "cykam" Stewart. Tylko nie chcę byś mnie zaciągała do lasu w środku nocy, tym bardziej, że nie mamy latarek i...
            - Dalej Young, ruszaj swój strachliwy tyłek. - zaśmiała się przerywając chłopakowi w pół zdania.
            Dwójka przyjaciół zrobiła razem parę kroków na przód trzymając się za ręce oraz chwiejnie stawiając kroki, chcąc nie nadepnąć na jakąś gałąź, jeża, królika czy Bóg wie co. Z każdą chwilą jak Charlie zaciągała chłopaka dalej w las miał wrażenie, że dłoń dziewczyny wymknie mu się z objęcia i zostanie sam bez żadnego ratunku. Jedyne co widział na swojej drodze to blond włosy dziewczyny podskakujące co chwilę oraz cienie na drzewach w świetle pełnego księżyca. 
            Nagle w momencie chłopak stracił równowagę i mało co nie runął jak długi na ziemię. W ostatniej chwili złapał się konaru drzewa, ale jednocześnie puścił zimną dłoń dziewczyny.
            - Charlie! - krzyknął w stronę dziewczyny, albo raczej miejsca gdzie mogłaby się aktualnie znajdować.
            Ale odpowiedziała mu głucha cisza.
            - Cholera. - przeklął pod nosem.
            Will odepchnął się od drzewa i po omacku zrobił kilka kroków w - jak mu się wydawało - przód. Za każdym razem, gdy stawiał kolejne, miał wrażenie, że kręci się cały czas w koło. Mijał te same drzewa, gałęzie czy nawet większe kamienie. W końcu zmęczony dalszymi krokami usiadł na trawie i wziął parę uspakajających oddechów.
            - Spokojnie Will, spokojnie. - mruknął do siebie - Grunt to nie popadać w panikę, prawda? Wszystko się ułoży, będzie okay...
            W tym samym momencie usłyszał za sobą szelest liści. Chłopak podskoczył przerażony i zerwał się z miejsca.
            - Charlie?! - krzyknął. - Jeśli to jakiś pieprzony żart to ci się udało okay? Prawie się posikałem w gacie, teraz możemy już wracać.
            Cofnął się o parę kroków słysząc jak odgłosy zza krzaków stają się coraz głośniejsze. Cokolwiek to było, na pewno nie było małym królikiem szukającym jedzenia czy nawet jeleniem. Chłopak przez chwilę zastanawiał się czy nie był to jakiś zabłąkany bezdomny, ale po chwili zza roślin wyłoniła się jakaś postać. Blond włosy, wysoka postawa, ciemna sukienka...
            - Charlie? - zapytał Will niepewnie. - Co ci się...
            Zielonooki zdusił w sobie krzyk, gdy zobaczył jak po szyi dziewczyny sączy się gorąca krew, a błękitne oczy wpatrywały się gdzieś głęboko w bliżej nieokreślony punkt. W jej blond włosy wplątane były malutkie listki, a część z nich była pobrudzona czerwoną cieczą. Chłopak dopiero teraz zauważył, że z tyłu za nią ciemna postać trzyma ją w objęciach, jednocześnie przytrzymując wbity w jej brzuch nóż.
            - Will - szepnęła na jednym tchu. - Uciekaj.
            Will otworzył szeroko usta, zdążył jedynie wyszeptać krótkie "nie", ale mężczyzna wyciągnął czerwony już nóż z jej brzucha i puścił martwe ciało dziewczyny na ziemię. Chłopak w momencie zerwał się w stronę zakapturzonej postaci, powalając go jednocześnie na twardą ściółkę.
            - ZAPŁACISZ ZA TO CO JEJ ZROBIŁEŚ SUKINSYNIE! - ryknął na niego przyduszając go dłońmi.
            Mężczyzna wykorzystał ten moment i wbił z całej siły nóż w jego rękę. Brunet oszołomiony bólem padł na ziemię obok niego rzucając przekleństwami. Zakapturzona postać wstała szybko i wyciągnęła pistolet z kieszeni bluzy odbezpieczając go. Brunet słysząc kliknięcie odwrócił się w stronę postaci i niespodziewanie jego wściekłość zastąpiła miejsce przerażeniu widząc wcelowany pistolet w swoją twarz. Zignorował ból w ręce i to, że z każdą chwilą tracił co raz więcej krwi, wpatrywał się jedynie w to jak zamaskowana postać opuściła kaptur bluzy uśmiechając się szeroko w jego stronę, jakby widziała oczami wyobraźni martwe ciało chłopaka.
            - To ty. - wyszeptał Will. - Myślałem, że jesteś już martwy...
            Mężczyzna zacmokał z dezaprobatą.
            - Nie musisz tak szybko pakować mnie do trumny Young. - przekrzywił głowę - Widzę, że ignorowałeś wskazówki.
            - Nie popełniam tych samych błędów co kiedyś. - warknął brunet. - I tym bardziej nie mam zamiaru pakować się znowu do twojego gangu.
            Uzbrojony mężczyzna podszedł do niego bliżej i kucnął patrząc się jednocześnie w oczy chłopaka.
            - Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś pod moją nieobecność Will. - szepnął. - Ale jak wiesz, mnie się nie da zostawić. To przysięga na całe życie. A ty wiesz co robię z ludźmi, którzy mnie zostawiają.
            Zielonooki splunął w jego stronę, wyrażając tym samym pogardę dla mężczyzny.
            - Wolałbym raczej zginąć niż wrócić. - zazgrzytał zębami.
            Mężczyzna uśmiechnął się i uniósł pistolet tak, że lufa stykała się z podbródkiem chłopaka. Chłopak oblizał wargi z metalicznego posmaku krwi. Był gotowy.
            - Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - powiedział naciskając spust.
            Krzyk chłopaka zmieszany z odgłosem wystrzału rozniósł się echem po lesie.
            Stawał się coraz głośniejszy i głośniejszy...
           
            Obudziłam się cała zlana potem. Krzyk uwiązł mi w gardle, a w głowie nadal dźwięczał odgłos wydawanego strzału, tak jakbym stała obok zastrzelonego chłopaka.
            Krzyczałam.
            Krzyczałam tak głośno, jak jeszcze nigdy w życiu, a ból rozlewał się po całym moim ciele.
            Otworzyłam oczy, chcąc nabrać głęboki wdech, ale czułam jakby ogromny głaz przygniatał mnie całym swoim ciężarem uniemożliwiając dopływ tlenu do moich płuc.
            Blond włosy mężczyzna wyłaniał się z mroku mojego pokoju, a jego twarz była doświetlona jedynie światłem okrągłej tarczy księżyca.
            Nie robił nic. Stał naprzeciwko mnie i spoglądał na mnie swoimi błękitnymi pustymi oczami, jakby czekał kiedy mam zamiar się poddać.
            - POMOCY! - krzyknęłam, jednocześnie krztusząc się ledwo wypowiedzianymi słowami. - ON CHCE MNIE ZABIĆ!
            Usłyszałam jak drzwi od mojego pokoju otwierają się z hukiem. Ktoś do mnie podszedł. Poczułam chłodne dłonie. Jednak wciąż moje oczy były utkwione w wysoką postać w rogu. Czułam się jakby serce miało zaraz wyskoczyć z mojej klatki piersiowej, a ból w niej był nie do opisania.
            - ON TUTAJ JEST! ZRÓBCIE COŚ! - ryknęłam do zamglonych postaci, które pochylały się nade mną. - ON CHCE MNIE ZABIĆ!
            Usta blondyna poruszyły się. Mówił coś.
            - Oddychaj Holly.
            Nagle poczułam się jak moja głowa staje się niewyobrażalnie ciężka. Klatka piersiowa domagała się powietrza. Poczułam, że muszę posłuchać jego głosu.
            Był taki spokojny.
            - No dalej, dasz radę. Zrób wdech. - wzięłam wdech. - Spokojnie.
            Potwór w moich płucach się uspokajał.
            Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Wdech...
            Ułożyłam swoją głowę na poduszce. Nagle chłodne dłonie wydały mi się całkiem normalnej temperatury. Ból stał się ledwo wyczuwalny. Poczułam ogromny przypływ ulgi. Moje płuca pracowały już normalnie.
            - Uspokój się Holly, tata tutaj jest. - głos mojego taty, gdzieś zawieszony w oddali się odezwał. - Miałaś atak paniki, już jest dobrze.
            Zamrugałam oczami. Czułam jak z każdą chwilą wraca mi świadomość. Otworzyłam spierzchnięte usta. Przede mną stał mój tata, przestraszona Allison, a po prawej stronie Jeremy i Tyler, który wpatrywał się we mnie z uwagą.
            - On tutaj był. - szepnęłam i poczułam jak po moim rozgrzanym policzku spływa łza. - Stał w moim pokoju i chciał mnie zabić. Uwierzcie mi.
            Tata odwrócił się w stronę Tylera, który pobladł na twarzy. Firanka w otwartym oknie falowała delikatnie, a okno było otwarte do połowy. Na taką wielkość ktoś mógł tutaj wejść lub wyjść niezauważony. Mógł kogoś zranić...
            - Jesteś zmęczona Holly. - odgarnął mokry kosmyk moich włosów z twarzy - Porozmawiamy jutro rano, teraz się prześpij.
            Wstał z łóżka jeszcze raz ściskając moją rękę. Allison posłała mi blady uśmiech, chociaż ciągle wpatrywała się we mnie z przerażeniem w oczach. Za nią poszedł Jeremy ziewając delikatnie aż w końcu we trójkę zniknęli za drzwiami. Tyler podszedł do okna i dyskretnie spojrzał na dół upewniając się, że nikogo tam nie ma.
            - Ty mi wierzysz Tyler. - powiedziałam.
            Chłopak otworzył usta, po czym od razu je zamknął, jakby zrezygnował z pomysłu, żeby odpowiedzieć na moje pytanie.
            - Jesteś bezpieczna Holly. Zaufaj mi. - szepnął patrząc prosto w moje oczy.
            Jego zielone oczy wyglądały identycznie jak tego chłopaka ze snu.
            Był tak samo jak on przerażony śmiercią.
            Brat wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą, dając mi jedynie krótkiego całusa w głowę.

            Ale ja nie potrzebowałam, żadnych całusów i potwierdzeń, że wszystko będzie okay.
            Potrzebowałam odpowiedzi.

           
Anonymous's POV
            Ciemna postać zapukała głośno w metalowe drzwi od klubu. Ściany pękały od basów płynących z głośników, a już stąd można było wyczuć atmosferę panującą w środku. Ciemnoskóry mężczyzna rozsunął mały otwór w drzwiach, ale zauważając postać podskoczył przestraszony i szybko otworzył zamek w drzwiach.
            - Witam pana. Wszyscy pana oczekują w pokoju numer osiem w krypcie. - powiedział szybko.
            Mężczyzna skinął na niego głową i ruszył w stronę schodów prowadzących na dół. Na parkiecie młode pary obijały się o siebie i podskakiwały w rytm muzyki. Nieliczni siedzieli przy ścianach pijąc alkohol w większych ilościach niż to jest z góry założone, jedni obściskiwali się i penetrowali może większe przestrzenie osobiste, a jeszcze inni pozbywali się nadmiaru alkoholu ze swojego żołądka w kącie.
            Zakapturzony mężczyzna zszedł po schodach i nacisnął klamkę w zadrapanych drzwiach z krzywą cyfrą "8". Od razu buchnął w jego stronę mocny zapach papierosów i alkoholu, możliwe nawet większy niż w klubie na górze.
            Krypta - bo tak pomieszczenie nazywali, różniło się zdecydowanie od tamtej części klubu. Na ścianach tapety były bogato zdobione, krzesła stojące dookoła ogromnego okrągłego stołu do gry w pokera były obite w skórzaną tapicerkę, gdzieniegdzie podziurawione od ciągłego przypalania ich papierosami. Gramofon puszczony w kącie puszczał taką samą smętną jazzową muzykę, a przy barku stały skąpo ubrane kelnerki z eleganckimi drinkami na tacach kręcąc się i zachęcając mężczyzn do gry.
            Elegancko ubrani mężczyźni z cygarami w ustach siedzieli przy stole nad dość pokaźną sumą pieniędzy grając w pokera i co chwila wymieniając się uwagami dotyczącymi informacji z miasta. Zakapturzony mężczyzna stuknął w ramię młodszego chłopaka, który podskoczył przestraszony na jego widok, dając mu jednocześnie do zrozumienia, że ma zwolnić mu miejsce.
            - No no, kogo to moje oczy widzą. - zacmokała jedyna kobieta przy stole. - Jednak wróciłeś na stare śmieci.
            Na twarzy mężczyzny pojawił się lekki grymas.
            - Nie mam dużo czasu. - warknął - Informacje za szybko się rozchodzą po mieście...
            - O kogo chodzi tym razem? - wydęła mocno czerwone usta.
            Mężczyzna z lekkim zniecierpliwieniem rzucił na stół zwinięte zdjęcie zrzucając przy okazji stosik żetonów.
            Kobieta zaciągnęła się zmysłowo papierosem i sięgnęła dwoma paznokciami po zawiniątko.
            - Holly Carver. - uniosła wzrok na mężczyznę oraz zaśmiała się melodyjnie.
            Zakapturzona postać zastukała nerwowo palcami w blat stołu ignorując śmiech kobiety.
            - Pomogę ci. - szepnęła zginając zdjęcie i chowając je ostentacyjnie za skąpy dekolt krwisto czerwonej sukienki  - Dam ci sprzęt, ludzi, wszystko co chcesz.
            - Ale? - mężczyzna uniósł brwi
            Kobieta pochyliła się nad stołem i wypuściła z ust spory papierosowy dym uśmiechając się szeroko.
            - Masz sprawić, że ta suka będzie cierpieć, tak jak nigdy w życiu nie cierpiała. Ma się smażyć w piekle za każdy swój grzech. Zrozumiano?
            Na twarz mężczyzny wpłynął szeroki uśmiech. 
            Karty padły na stół.
            Teraz od niej zależy jaką wybierze.

Witajcie kochani :)
Jeju, nawet nie wiecie jak bardzo padam na twarz ze zmęczenia po tym tygodniu szkoły.
Czuje się jakby minęły dobre 2 miesiące, a nie tydzień... ech, ale jeszcze 9 miesięcy, prawda? 
Może nie będzie tak źle! (czujecie ten sarkazm?)
No dobra, ale wracając do rozdziału - pisałam go przez cały dzień, siedząc pod kocykiem i paczką chusteczek (witaj chorobo ♥), więc mogą zdarzyć się błędy, za co z góry bardzo przepraszam.
Na najbliższy czas to ostatni taki "straszniejszy" rozdział z krwią i w ogóle... teraz bardziej zagłębimy się w życie Holly, co wy na to? 
Dajmy jeszcze naszemu "zamaskowanemu mężczyźnie" trochę odsapnąć okay :)
Ale nie bójcie się, wróci i to całkiem niedługo...
No, ale nie chcę Wam spojlerować, wolałabym jakbyście dotarli do końca opowiadania - chciałabym zobaczyć wasze miny *szyderczy śmiech*

Więc teraz sprawa organizacyjna: 
ASJFHAJFADFNAFJHAJ PURE MA PRAWIE 6K WYŚWIETLEŃ NA BLOGU I PRAWIE 2.3K NA WATTPADZIE
+ OSTATNI ROZDZIAŁ MIAŁ 15 KOMENTARZY
OMG
Dobra, jestem dziwna, ale NIGDY w swojej historii nie miałam tylu wyświetleń i komentarzy przy zaledwie 3 rozdziale.
O mamo, nawet nie wiecie jak się cieszę jeju ansdksgjaskf ♥

Więc to chyba na tyle ode mnie :)
Dziękuję Wam jeszcze raz kochani, piszcie swoje komentarze tutaj lub na Wattpadzie, na #PureFF no i przesyłajcie je innym jeśli się Wam podoba ♥

Całuję x