Lodowate, nocne powietrze
delikatnie otuliło ramiona Charlie Stewart. Dziewczyna podskakiwała wesoło na
swoich szczupłych nogach, co bynajmniej nie było wcale spowodowane spożyciem za
dużej ilości alkoholu... no może trochę. Długie blond włosy tańczyły wraz
z całym jej ciałem w rytm muzyki i zmieniały swój kolor pod wpływem kolorowych
świateł, zawieszonych na suficie. Nowi ludzie wchodzili na specjalnie
przyszykowany parkiet na powietrzu, przez co ścisk był ogromny, ale dziewczyna
nie dbała o to. Chciała dobrze się zabawić, mimo, że grono przyjaciół, z
którymi przyszła gdzieś zapodział się w tłumie. Widziała jak mężczyźni
siedzący przy barze, sącząc drinki z kieliszków penetrują każdy odsłonięty
centymetr jej ciała.
Ale to była jej
noc.
I zamierzała spędzić ją głośno.
- Charlie... za
dużo wypiłaś. - poczuła jak ktoś ciągnie ją za ramię.
Obejrzała się i
zobaczyła obok siebie ciemnowłosego chłopaka o zielonych oczach, które
spoglądały na nią z troską. Kolorowe lasery sunęły po jego twarzy ozdabiając ją
kolorową tęczą, mimo to można było zobaczyć lekki grymas na jego twarzy.
- Will -
zachichotała przytulając się do chłopaka. - Czekałam na ciebie.
Ciemnowłosy
zamrugał kilka razy oczami, jakby się przesłyszał. Od dawna był zadurzony w
blondynce, ale mimo to utrzymywali się na "przyjacielskich"
stosunkach. Nagła bliskość dziewczyny spowodowała, że poczuł jak
wszystkie niedozwolone emocje uderzają w niego ze zdwojoną siłą.
- Nie, Charlie...
- odepchnął ją lekko od siebie, ale blondynka się nie poddała i wspięła się
delikatnie na palce kradnąc mu mały pocałunek w policzek.
- Chcę ci
zdradzić sekret Will... - szepnęła do ucha bruneta - tylko musisz ze mną iść.
Will otworzył
usta chcąc już zaprotestować, ale patrząc na błękitne oczy dziewczyny i
jej uroczy uśmiech, pozwolił się zaciągnąć w stronę schodków.
- Emm... Charlie,
gdzie ty mnie prowadzisz? - spytał, gdy dziewczyna ruszyła przed nim w stronę
ciemnego lasu.
Muzyka sącząca się
z głośników z każdym krokiem zaczynała cichnąć, ale dziewczynie to nie
przeszkadzało, tańczyła, przewalała się i śmiała jakby muzyka towarzyszyła jej
aż pod sam skraj lasu.
- Słyszałaś
historię o tym lesie? - krzyknął za nią chłopak, gdy stała twarzą twarz z
ciemnością.
- Och, nie mów mi
tylko, że się cykasz Will. - zaśmiała się patrząc na mnie z przodu. - To tylko plotki.
Chłopak przełknął
głośno ślinę. To nie tak, że się bał, ale historie o tym miejscu napawały
przerażeniem nawet tych najbardziej opornych. Wiele słyszał o ludziach, którzy
ginęli w tym lesie w niewyjaśnionych okolicznościach, a było ich zdecydowanie
bardzo dużo. Mimo, że dużo osób "nie wierzyło" w żadną z tych
bajeczek - nikt nie miał tyle odwagi by zapuszczać się w nienaturalnie ciemny
las nocą, w którym im dalej się spojrzy tym gęstszy się wydaje. No, może żeby
wystraszyć swoich przyjaciół, a to zdecydowanie Charlie miała na myśli.
- Wcale się nie
"cykam" Stewart. Tylko nie chcę byś mnie zaciągała do lasu w środku
nocy, tym bardziej, że nie mamy latarek i...
- Dalej Young,
ruszaj swój strachliwy tyłek. - zaśmiała się przerywając chłopakowi w pół
zdania.
Dwójka przyjaciół
zrobiła razem parę kroków na przód trzymając się za ręce oraz chwiejnie
stawiając kroki, chcąc nie nadepnąć na jakąś gałąź, jeża, królika czy Bóg
wie co. Z każdą chwilą jak Charlie zaciągała chłopaka dalej w las miał
wrażenie, że dłoń dziewczyny wymknie mu się z objęcia i zostanie sam bez
żadnego ratunku. Jedyne co widział na swojej drodze to blond włosy dziewczyny
podskakujące co chwilę oraz cienie na drzewach w świetle pełnego księżyca.
Nagle w momencie
chłopak stracił równowagę i mało co nie runął jak długi na ziemię. W ostatniej
chwili złapał się konaru drzewa, ale jednocześnie puścił zimną dłoń dziewczyny.
- Charlie! -
krzyknął w stronę dziewczyny, albo raczej miejsca gdzie mogłaby się aktualnie
znajdować.
Ale odpowiedziała
mu głucha cisza.
- Cholera. - przeklął pod nosem.
Will odepchnął się
od drzewa i po omacku zrobił kilka kroków w - jak mu się wydawało - przód. Za
każdym razem, gdy stawiał kolejne, miał wrażenie, że kręci się cały czas w
koło. Mijał te same drzewa, gałęzie czy nawet większe kamienie. W końcu
zmęczony dalszymi krokami usiadł na trawie i wziął parę uspakajających
oddechów.
- Spokojnie Will,
spokojnie. - mruknął do siebie - Grunt to nie popadać w panikę, prawda?
Wszystko się ułoży, będzie okay...
W tym samym
momencie usłyszał za sobą szelest liści. Chłopak podskoczył przerażony i zerwał
się z miejsca.
- Charlie?! -
krzyknął. - Jeśli to jakiś pieprzony żart to ci się udało okay? Prawie się
posikałem w gacie, teraz możemy już wracać.
Cofnął się o parę
kroków słysząc jak odgłosy zza krzaków stają się coraz głośniejsze. Cokolwiek
to było, na pewno nie było małym królikiem szukającym jedzenia czy nawet
jeleniem. Chłopak przez chwilę zastanawiał się czy nie był to jakiś zabłąkany
bezdomny, ale po chwili zza roślin wyłoniła się jakaś postać. Blond włosy, wysoka
postawa, ciemna sukienka...
- Charlie? -
zapytał Will niepewnie. - Co ci się...
Zielonooki zdusił
w sobie krzyk, gdy zobaczył jak po szyi dziewczyny sączy się gorąca krew, a
błękitne oczy wpatrywały się gdzieś głęboko w bliżej nieokreślony punkt. W jej
blond włosy wplątane były malutkie listki, a część z nich była pobrudzona
czerwoną cieczą. Chłopak dopiero teraz zauważył, że z tyłu za nią ciemna postać
trzyma ją w objęciach, jednocześnie przytrzymując wbity w jej brzuch nóż.
- Will - szepnęła
na jednym tchu. - Uciekaj.
Will otworzył szeroko
usta, zdążył jedynie wyszeptać krótkie "nie", ale mężczyzna wyciągnął czerwony już nóż z jej brzucha i puścił martwe ciało dziewczyny na ziemię. Chłopak
w momencie zerwał się w stronę zakapturzonej postaci, powalając go jednocześnie
na twardą ściółkę.
- ZAPŁACISZ ZA TO
CO JEJ ZROBIŁEŚ SUKINSYNIE! - ryknął na niego przyduszając go dłońmi.
Mężczyzna
wykorzystał ten moment i wbił z całej siły nóż w jego rękę. Brunet oszołomiony
bólem padł na ziemię obok niego rzucając przekleństwami. Zakapturzona postać
wstała szybko i wyciągnęła pistolet z kieszeni bluzy odbezpieczając go. Brunet
słysząc kliknięcie odwrócił się w stronę postaci i niespodziewanie jego
wściekłość zastąpiła miejsce przerażeniu widząc wcelowany pistolet w swoją
twarz. Zignorował ból w ręce i to, że z każdą chwilą tracił co raz więcej krwi,
wpatrywał się jedynie w to jak zamaskowana postać opuściła kaptur bluzy uśmiechając
się szeroko w jego stronę, jakby widziała oczami wyobraźni martwe ciało
chłopaka.
- To ty. -
wyszeptał Will. - Myślałem, że jesteś już martwy...
Mężczyzna zacmokał
z dezaprobatą.
- Nie musisz tak
szybko pakować mnie do trumny Young. - przekrzywił głowę - Widzę, że
ignorowałeś wskazówki.
- Nie popełniam
tych samych błędów co kiedyś. - warknął brunet. - I tym bardziej nie mam
zamiaru pakować się znowu do twojego gangu.
Uzbrojony
mężczyzna podszedł do niego bliżej i kucnął patrząc się jednocześnie w oczy
chłopaka.
- Mam nadzieję,
że dobrze się bawiłeś pod moją nieobecność Will. - szepnął. - Ale jak wiesz, mnie
się nie da zostawić. To przysięga na całe życie. A ty wiesz co robię z ludźmi,
którzy mnie zostawiają.
Zielonooki
splunął w jego stronę, wyrażając tym samym pogardę dla mężczyzny.
- Wolałbym raczej
zginąć niż wrócić. - zazgrzytał zębami.
Mężczyzna
uśmiechnął się i uniósł pistolet tak, że lufa stykała się z podbródkiem chłopaka.
Chłopak oblizał wargi z metalicznego posmaku krwi. Był gotowy.
- Twoje życzenie
jest dla mnie rozkazem. - powiedział naciskając spust.
Krzyk chłopaka zmieszany
z odgłosem wystrzału rozniósł się echem po lesie.
Stawał się coraz
głośniejszy i głośniejszy...
Obudziłam się
cała zlana potem. Krzyk uwiązł mi w gardle, a w głowie nadal dźwięczał odgłos
wydawanego strzału, tak jakbym stała obok zastrzelonego chłopaka.
Krzyczałam.
Krzyczałam
tak głośno, jak jeszcze nigdy w życiu, a ból rozlewał się po całym moim ciele.
Otworzyłam
oczy, chcąc nabrać głęboki wdech, ale czułam jakby ogromny głaz przygniatał
mnie całym swoim ciężarem uniemożliwiając dopływ tlenu do moich płuc.
Blond
włosy mężczyzna wyłaniał się z mroku mojego pokoju, a jego twarz była
doświetlona jedynie światłem okrągłej tarczy księżyca.
Nie
robił nic. Stał naprzeciwko mnie i spoglądał na mnie swoimi błękitnymi
pustymi oczami, jakby czekał kiedy mam zamiar się poddać.
-
POMOCY! - krzyknęłam, jednocześnie krztusząc się ledwo wypowiedzianymi słowami.
- ON CHCE MNIE ZABIĆ!
Usłyszałam
jak drzwi od mojego pokoju otwierają się z hukiem. Ktoś do mnie podszedł.
Poczułam chłodne dłonie. Jednak wciąż moje oczy były utkwione w wysoką postać w
rogu. Czułam się jakby serce miało zaraz wyskoczyć z mojej klatki piersiowej, a
ból w niej był nie do opisania.
-
ON TUTAJ JEST! ZRÓBCIE COŚ! - ryknęłam do zamglonych postaci, które pochylały
się nade mną. - ON CHCE MNIE ZABIĆ!
Usta
blondyna poruszyły się. Mówił coś.
-
Oddychaj Holly.
Nagle
poczułam się jak moja głowa staje się niewyobrażalnie ciężka. Klatka piersiowa
domagała się powietrza. Poczułam, że muszę posłuchać jego głosu.
Był
taki spokojny.
-
No dalej, dasz radę. Zrób wdech. - wzięłam wdech. - Spokojnie.
Potwór
w moich płucach się uspokajał.
Wdech. Wydech. Wdech.
Wydech. Wdech...
Ułożyłam
swoją głowę na poduszce. Nagle chłodne dłonie wydały mi się całkiem normalnej
temperatury. Ból stał się ledwo wyczuwalny. Poczułam ogromny przypływ ulgi.
Moje płuca pracowały już normalnie.
-
Uspokój się Holly, tata tutaj jest. - głos mojego taty, gdzieś zawieszony w
oddali się odezwał. - Miałaś atak paniki, już jest dobrze.
Zamrugałam
oczami. Czułam jak z każdą chwilą wraca mi świadomość. Otworzyłam spierzchnięte
usta. Przede mną stał mój tata, przestraszona Allison, a po prawej stronie
Jeremy i Tyler, który wpatrywał się we mnie z uwagą.
-
On tutaj był. - szepnęłam i poczułam jak po moim rozgrzanym policzku spływa
łza. - Stał w moim pokoju i chciał mnie zabić. Uwierzcie mi.
Tata
odwrócił się w stronę Tylera, który pobladł na twarzy. Firanka w otwartym oknie
falowała delikatnie, a okno było otwarte do połowy. Na taką wielkość ktoś mógł
tutaj wejść lub wyjść niezauważony. Mógł kogoś zranić...
-
Jesteś zmęczona Holly. - odgarnął mokry kosmyk moich włosów z twarzy -
Porozmawiamy jutro rano, teraz się prześpij.
Wstał
z łóżka jeszcze raz ściskając moją rękę. Allison posłała mi blady uśmiech,
chociaż ciągle wpatrywała się we mnie z przerażeniem w oczach. Za nią poszedł
Jeremy ziewając delikatnie aż w końcu we trójkę zniknęli za drzwiami. Tyler
podszedł do okna i dyskretnie spojrzał na dół upewniając się, że nikogo tam nie
ma.
-
Ty mi wierzysz Tyler. - powiedziałam.
Chłopak
otworzył usta, po czym od razu je zamknął, jakby zrezygnował z pomysłu, żeby
odpowiedzieć na moje pytanie.
-
Jesteś bezpieczna Holly. Zaufaj mi. - szepnął patrząc prosto w moje oczy.
Jego
zielone oczy wyglądały identycznie jak tego chłopaka ze snu.
Był
tak samo jak on przerażony śmiercią.
Brat
wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą, dając mi jedynie krótkiego całusa w
głowę.
Ale
ja nie potrzebowałam, żadnych całusów i potwierdzeń, że wszystko będzie okay.
Potrzebowałam
odpowiedzi.
Anonymous's
POV
Ciemna postać zapukała głośno w
metalowe drzwi od klubu. Ściany pękały od basów płynących z głośników, a już
stąd można było wyczuć atmosferę panującą w środku. Ciemnoskóry mężczyzna
rozsunął mały otwór w drzwiach, ale zauważając postać podskoczył przestraszony
i szybko otworzył zamek w drzwiach.
-
Witam pana. Wszyscy pana oczekują w pokoju numer osiem w krypcie. - powiedział
szybko.
Mężczyzna
skinął na niego głową i ruszył w stronę schodów prowadzących na dół. Na
parkiecie młode pary obijały się o siebie i podskakiwały w rytm muzyki.
Nieliczni siedzieli przy ścianach pijąc alkohol w większych ilościach niż to
jest z góry założone, jedni obściskiwali się i penetrowali może większe
przestrzenie osobiste, a jeszcze inni pozbywali się nadmiaru alkoholu ze
swojego żołądka w kącie.
Zakapturzony
mężczyzna zszedł po schodach i nacisnął klamkę w zadrapanych drzwiach z krzywą
cyfrą "8". Od razu buchnął w jego stronę mocny zapach papierosów i
alkoholu, możliwe nawet większy niż w klubie na górze.
Krypta
- bo tak pomieszczenie nazywali, różniło się zdecydowanie od tamtej części
klubu. Na ścianach tapety były bogato zdobione, krzesła stojące dookoła
ogromnego okrągłego stołu do gry w pokera były obite w skórzaną tapicerkę,
gdzieniegdzie podziurawione od ciągłego przypalania ich papierosami. Gramofon
puszczony w kącie puszczał taką samą smętną jazzową muzykę, a przy barku stały
skąpo ubrane kelnerki z eleganckimi drinkami na tacach kręcąc się i zachęcając mężczyzn do gry.
Elegancko
ubrani mężczyźni z cygarami w ustach siedzieli przy stole nad dość pokaźną sumą
pieniędzy grając w pokera i co chwila wymieniając się uwagami dotyczącymi informacji z miasta. Zakapturzony mężczyzna stuknął w ramię młodszego chłopaka, który
podskoczył przestraszony na jego widok, dając mu jednocześnie do zrozumienia,
że ma zwolnić mu miejsce.
-
No no, kogo to moje oczy widzą. - zacmokała jedyna kobieta przy stole. - Jednak
wróciłeś na stare śmieci.
Na
twarzy mężczyzny pojawił się lekki grymas.
-
Nie mam dużo czasu. - warknął - Informacje za szybko się rozchodzą po
mieście...
-
O kogo chodzi tym razem? - wydęła mocno czerwone usta.
Mężczyzna
z lekkim zniecierpliwieniem rzucił na stół zwinięte zdjęcie zrzucając przy
okazji stosik żetonów.
Kobieta
zaciągnęła się zmysłowo papierosem i sięgnęła dwoma paznokciami po zawiniątko.
-
Holly Carver. - uniosła wzrok na mężczyznę oraz zaśmiała się melodyjnie.
Zakapturzona
postać zastukała nerwowo palcami w blat stołu ignorując śmiech kobiety.
-
Pomogę ci. - szepnęła zginając zdjęcie i chowając je ostentacyjnie za skąpy dekolt
krwisto czerwonej sukienki - Dam ci sprzęt,
ludzi, wszystko co chcesz.
-
Ale? - mężczyzna uniósł brwi
Kobieta
pochyliła się nad stołem i wypuściła z ust spory papierosowy dym uśmiechając
się szeroko.
-
Masz sprawić, że ta suka będzie cierpieć, tak jak nigdy w życiu nie cierpiała.
Ma się smażyć w piekle za każdy swój grzech. Zrozumiano?
Na twarz mężczyzny wpłynął szeroki uśmiech.
Karty padły na stół.
Teraz od niej zależy jaką wybierze.
Witajcie kochani :)
Jeju, nawet nie wiecie jak bardzo padam na twarz ze zmęczenia po tym tygodniu szkoły.
Czuje się jakby minęły dobre 2 miesiące, a nie tydzień... ech, ale jeszcze 9 miesięcy, prawda?
Może nie będzie tak źle! (czujecie ten sarkazm?)
No dobra, ale wracając do rozdziału - pisałam go przez cały dzień, siedząc pod kocykiem i paczką chusteczek (witaj chorobo ♥), więc mogą zdarzyć się błędy, za co z góry bardzo przepraszam.
Na najbliższy czas to ostatni taki "straszniejszy" rozdział z krwią i w ogóle... teraz bardziej zagłębimy się w życie Holly, co wy na to?
Dajmy jeszcze naszemu "zamaskowanemu mężczyźnie" trochę odsapnąć okay :)
Ale nie bójcie się, wróci i to całkiem niedługo...
No, ale nie chcę Wam spojlerować, wolałabym jakbyście dotarli do końca opowiadania - chciałabym zobaczyć wasze miny *szyderczy śmiech*
Więc teraz sprawa organizacyjna:
ASJFHAJFADFNAFJHAJ PURE MA PRAWIE 6K WYŚWIETLEŃ NA BLOGU I PRAWIE 2.3K NA WATTPADZIE
+ OSTATNI ROZDZIAŁ MIAŁ 15 KOMENTARZY
OMG
Dobra, jestem dziwna, ale NIGDY w swojej historii nie miałam tylu wyświetleń i komentarzy przy zaledwie 3 rozdziale.
O mamo, nawet nie wiecie jak się cieszę jeju ansdksgjaskf ♥
Więc to chyba na tyle ode mnie :)
Dziękuję Wam jeszcze raz kochani, piszcie swoje komentarze tutaj lub na Wattpadzie, na #PureFF no i przesyłajcie je innym jeśli się Wam podoba ♥
Całuję x