czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 2

  
            - Hej Holly, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - głos Zoe wyrwał mnie z zamyślenia.
            Spojrzałam na przyjaciółki, które spoglądały na mnie z ekranu monitora. Wszystkie trzy utkwiły jak na zawołanie we mnie swój wzrok jakbym co najmniej zwariowała.
            - Um... tak słucham. - poprawiłam kosmyk włosów, który dyskretnie wymknął się z mojego koka.
            Tak naprawdę moje myśli wcale nie krążyły wokół "kolejnej świetnej imprezy, na której mnie nie było". Całą ostatnią noc przeleżałam w łóżku gapiąc się bez celu w sufit i co chwilę wzdrygając się na widok szczelnie już zamkniętego okna. Wiadomość od tajemniczej osoby nie chciała mi wyjść z głowy. Martwiło mnie to jak dużo ona wiedziała. Jednak jedno było dla mnie pewne - coś się dzieje. Coś, o czym nigdy nie powinnam się dowiedzieć, mimo to byłam w to jakiś sposób wplątana.
            - Mogę się założyć, że jesteś zakochana, to dlatego się tak dziwnie zachowujesz. - powiedziała Liesel podpierając twarz na dłoniach.
            Tak, na razie jedynym facetem, którego poznałam jest psychol, który chce mojej śmierci.                     Idealnie.
            - Błagam, nie zaczynajcie tylko o facetach - jęknęła Elody ubrana w swoją neonowo różową, flanelową piżamę.
            Musicie wiedzieć, że Elody nosiła swoje piżamy prawie jak flagi. Każda symbolizowała jej stan, który aktualnie przechodzi. Neonowy róż i flanela symbolizowało zerwanie z chłopakiem, a rozmazany makijaż i kasztanowe włosy w nieładzie dopełniały całkowicie moje przypuszczenia.
"Obok" niej na ekranie Skype'a siedziała wygodnie rozłożona na swojej kanapie Liesel zajadając się ciastkami korzennymi. Liesel była jedną z tych dziewczyn, które dwadzieścia cztery na siedem siedziały z głową chmurach rysując na marginesach zeszytów serduszka i inne takie dziewczęce rzeczy. Mimo to, była najlepszą przyjaciółką jaką można sobie wyobrazić.
            Jeśli chodzi o Zoe, zaprzyjaźniłyśmy się między szóstą, a siódmą klasą na przyjęciu wokół basenu u Bethany Morton. Jedna z jej koleżanek - Juliet Parker popisywała się po głębokiej stronie skacząc z trampoliny na bombę, choć tak naprawdę chwaliła się tym, że od czerwca do sierpnia wyrosły jej piersi rozmiaru C - żadna z nas nie miała większych. Poszłam dolać sobie więcej soku, kiedy nagle Zoe podeszła do mnie ze lśniącymi brązowymi oczami, które w świetle letniego słońca wyglądały jak dwa węgielki. Nigdy wcześniej nie rozmawiałyśmy.
            - Musisz to zobaczyć - powiedziała, ciągnąc mnie za ramię. Jej oddech pachniał miętowymi lodami, a brązowe loki uroczo skręcały się na końcach.
            Zaciągnęła mnie do pokoju Bethany, gdzie wszystkie dziewczyny zrzuciły na jedną kupę swoje torby i ubrania na zmianę. Juliet miała różową torbę z inicjałami wyszytymi fioletową nitką na boku. Zoe oczywiście musiała być tutaj wcześniej i dwa razy zdążyła ją przeszukać, bo schyliła się i od razu wyciągnęła przezroczystą, zamykaną hermetycznie saszetkę, podobną do tych w jakich nosiło się kolorowe długopisy w zerówce.
            - Patrz! - podniosła opakowanie i potrząsnęła nim. W środku były dwa tampony.
            Nawet nie pamiętam jak szybko zaczęłyśmy wraz z Zoe biegać po domu, przetrząsając szuflady i szafki w łazienkach i zbierając wszystkie tampony oraz podpaski Bethany, jej mamy i starszej siostry. Ze szczęścia kręciło mi się w głowie. Rozmawiałyśmy - ja z Zoe Bellisario. I nie tylko rozmawiałyśmy, ale śmiałyśmy się i to tak mocno, że musiałyśmy ściskać kolana, żeby się nie posikać. Potem wybiegłyśmy na taras i obrzuciłyśmy tamponami gości wokół basenu. Zoe śmiała się w niebogłosy:
            - Juliet! Coś ci wypadło z torebki!
            Kilka taponów wylądowało w wodzie i wszyscy faceci w ogromnym popłochu zaczęli wychodzić z basenu, jakby mieli się zaraz czymś zarazić. Juliet stała na trampolinie, ociekała wodą i trzęsła się, a my umierałyśmy ze strachu.
            Wciąż nie wiem dlaczego Zoe mnie namierzyła. Po latach starań udało mi się wznieść z towarzyskiego dna zaledwie na towarzyski poziom średni. Zoe brylowała już od pierwszej klasy, kiedy tylko się tutaj przeprowadziła. W klasowym występie, gdy wystawialiśmy Czarnoksiężnika z krainy Oz, grała Dorotkę. W trzeciej klasie w inscenizacji Charliego i fabryki czekolady zagrała Charliego.
            To powinno dać wam ogólny obraz sytuacji.
            Już sama obecność Zoe sprawia, że ludzie wokół zachowują się nienaturalnie, przedmioty tracą nagle kontury, a kolory zlewają się ze sobą.
            Oczywiście, nigdy jej tego nie powiedziałam. Wyśmiałaby mnie i wyzywała od lesbijek, czy coś.
            Jednak od tamtej chwili stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami. Liesel dołączyła później, kiedy razem z Zoe w wakacje przed ósmą klasą grałyśmy w lidze hokeja na trawie. Elody z kolei przeprowadziła się do Newcastle w pierwszej klasie liceum. Na jednej z pierwszych imprez poderwała Kenta Turnera, w którym Zoe bujała się od pół roku. Wszyscy myśleli, że Zoe zabije Elody. Ale w poniedziałek w szkole Elody siedziała przy naszym stoliku w czasie lunchu, pochylone razem z Zoe nad talerzem zawijanych frytek, chichrały się i zachowywały tak, jakby znały się od zawsze.
            - Znowu odpłynęłaś Holly - mruknęła Zoe z ekranu
            Otworzyłam usta, żeby jej odpowiedzieć, ale ubiegł mnie dzwonek od drzwi wejściowych.
            - Chwila, muszę otworzyć drzwi, zaraz będę. - jednym ruchem zgasiłam ekran w laptopie i poszłam w stronę drzwi mając pewność, że to albo tata z Allison wracający z zebrania rady mieszkańców lub zmęczony Jeremy z kijem do lacross'a. Siedziałam jedynie z moim starszym bratem Tylerem, który przyleciał do naszego nowego domu na miesiąc. Tyler normalnie studiował na Uniwersytecie Yale w Stanach prawo i czasem wydawało mi się, że był jedynym udanym Carverem w tym pokoleniu.
            Jednak po otworzeniu drzwi zobaczyłam wysokiego, możliwe o parę lat starszego ode mnie mężczyznę. Był o wiele wyższy (pozdrawiam swoje metr sześćdziesiąt centymetrów) i jak na swój wiek całkiem dobrze zbudowany. Po chwili jednak przyjrzałam się jego ubraniu, które zadziwiająco przypominało uniform mojego taty... ups.
            - Dzień dobry - spojrzałam na niego zdziwiona - a Pan do kogo?
            Mężczyzna uśmiechnął się lekko i wyciągnął z kieszeni policyjnego stroju plakietkę z dokumentem.
            - Jacob Brooks, policja. - schował plakietkę, a krótkofalówka przy jego pasku wydała jakiś dźwięk.
            Nagle przypomniałam sobie, kim jest ten facet. Kiedy byłam w siódmej klasie, on chodził do czwartej klasy liceum. To ten Jake Brooks kiedyś podkablowywał mojego brata, gdy zrywał się z lekcji. Teraz on przychodzi tutaj jako policjant, a mój brat studiuje prawo na Yale.  
            Och, jaki ten świat mały. 
            - Eee... jest tutaj twój ojciec? - uniósł brwi widząc, że przez dłuższy czas się nie odzywam, a ja przybiłam sobie piątkę w myślach i spaliłam się rumieńcem.
            Brawo Holly.
            - Holly? Z kim rozmawiasz? - usłyszałam za sobą głos Tylera, który schodził ze schodów ubrany jedynie w dresy i bluzkę bez rękawów, co znaczyło, że ćwiczył w piwnicy.
            - Och, to ty Carver. - uśmiech policjanta natychmiastowo się zmienił z ciepłego na przesiąknięty jadem. - W sumie do ciebie też mam sprawę.
            Brat podszedł do mnie i położył mi dłoń na ramieniu delikatnie ściskając.
            - Miło, że się znowu spotkaliśmy Brooks, dawno nie skopałem ci tyłka, ale jak już jesteś to nie muszę szukać twojego numeru. - na twarz mojego starszego brata wpłynął taki sam uśmiech, co przeraziło mnie jeszcze bardziej.
            - Uważaj do kogo mówisz Tyler, nie chcesz mieć znowu na pieńku z policją. - mówiąc to minął nas w drzwiach i bez ogródek wszedł do domu mierząc brata wzrokiem.
            Szczęka mojego brata niebezpiecznie się napięła na słowa policjanta, przez chwilę wyglądał jakby miał mu przyłożyć, ale po chwili ciszy otworzył usta i warknął w moją stronę:
            - Holly. Na górę. Już.
            - Nie musisz niczego ukrywać Carver. Twoja siostra powinna wiedzieć o co chodzi. - mężczyzna spojrzał się na mnie i lekko skrzywił.
            Niechętnie powlokłam się w stronę schodów zastanawiając się nad całą tą sytuacją. Tyler nigdy się tak nie zachowywał. Był jedną z najspokojniejszych osób jakie znam, a po wypadku mamy jeszcze bardziej zamknął się w sobie, przez co więcej myślał niż mówił. Mimo to, nigdy nie był aż tak przerażony i wściekły jednocześnie.
            Będąc już na szczycie schodów kątem oka zobaczyłam, że mój brat zaprowadził Brooks'a w stronę salonu, więc mogłam bezpiecznie podsłuchiwać ich rozmowę. Delikatnie się cofnęłam i usiadłam na jednym schodku.
            - ...chyba wiesz co to oznacza Carver, oglądałeś wiadomości. - powiedział policjant.
            - Wiem o co ci chodzi. Policja już mnie sprawdzała Brooks, jestem bezpieczny. Więc nic na mnie nie masz.
            Jake podszedł do niego bliżej, że w pewnym momencie pomyślałam, że ta krótka wymiana zdań nie skończy się dobrze. Chłopak zaczął mówić tak cicho, a jego głos był taki oschły, że musiałam przysunąć się z całej siły do ściany, by cokolwiek usłyszeć.
            - Oboje wiemy Carver, w jakie gówno byłeś i jesteś nadal wplątany. Hemmings wrócił i nie będzie już taki łaskawy dla ludzi, którzy zostawili go na lodzie.
            Nagle podskoczyłam ze strachu słysząc dźwięk pięści uderzającej o ścianę nade mną. Tyler pękł.
            - Mam nadzieję, że będziesz się opiekować rodziną. W przeciwnym razie, twoja siostra może skończyć z poderżniętym gardłem, w końcu w tym najlepiej specjalizuje się twój przyjaciel. Oczywiście na zmianę z rozjeżdżaniem wraz z swoją bandą, ludzi w całym Sydney...
            - Spieprzaj z mojego domu Brooks. - warknął Tyler - Obym nigdy więcej nie widział tutaj twojej fałszywej mordy.
            Usłyszałam zbliżające się kroki policjanta, więc szybko zerwałam się, jak najciszej na górę schodów. Oparłam się plecami o zimną ścianę i wzięłam parę głębokich oddechów by unormować ten ogromny młot bijący w mojej klatce piersiowej.
            Nie powinnam nic widzieć. Nie powinnam nic słyszeć. Nie powinno mnie tu być. 
            Weszłam z powrotem do swojego pokoju i włączyłam telewizor, przełączając kanał na lokalne wiadomości.
            Usiadłam na łóżku czując jak moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Nagle pasek informacyjny zrobił się cały czerwony oraz wpłynął na niego napis RAPORT SPECJALNY.
            - Przerywamy program informacyjny, żeby poinformować, że wczoraj w nocy przestępca ścigany w całej Australii - Luke Hemmings - uciekł z więzienia pod zaostrzonym rygorem. - zdjęcie zbiega pojawiło się na ekranie.
            Wstrzymałam nagle oddech. Chłopak mógł być w moim wieku, jasne blond włosy miał postawione wysoko, na dolej wardze widniał czarny lip ring. Nie wyróżniał się niczym od innych nastolatków. To właśnie było największym powodem mojego przerażenia. Wyglądał normalnie. Mimo to, jego lodowato niebieskie oczy przewiercały mnie na wylot powodując u mnie gęsią skórkę.
            - Policja prosi państwa o szczególne zachowanie ostrożności. Mężczyzna był znany z wielu zabójstw, nielegalnego prowadzeniu wyścigów samochodowych oraz gangów ulicznych . - tym razem na ekranie pokazał się nakręcony moment schwytania chłopaka przez policję oraz jak policjanci prowadzą go w stronę więzienia. Twarz Hemmings'a spiętego kajdankami, prowadzonego przez dwójkę policjantów nie wyrażała żadnych emocji. Nie próbował się wyrwać, nie krzyczał, nie było po nim widać żadnego śladu załamania, tak jak u innych więźniów. Zachowywał się jak zabójca, który zabijał z zimną krwią, a to jeszcze bardziej powodowało, że czułam ogromną gulę w gardle. Każde światło od aparatów skierowanego w jego stronę rozjaśniało mocno niebieskie oczy. A on nawet nie mrugnął. - Oprócz tego w więzieniu był pod stałym nadzorem lekarzy psychiatrów ze względu na swój niepokojący stan psychiczny. Z tego powodu radzimy państwu nie opuszczać domu po godzinie dwudziestej drugiej, do czasu schwytania mężczyzny. Niedługo odbędzie się konferencja prasowa w tej sprawie, prowadzona przez komisarza policji Williama Carvera.
            Mój palec automatycznie trafił na czerwony przycisk na pilocie. Wzięłam głęboki wdech, a swój wzrok przeniosłam daleko w stronę horyzontu, gdzie niebo stykało się z oceanem.
            Gdzieś tam daleko Luke Hemmings czaił się na swoją nową ofiarę.
            Ale jedna niepokojąco prawdziwa myśl nie opuszczała mojej głowy.
            Tą ofiarą byłam ja.

Anonymous's POV
            Mała kafejka w dalszej części Sydney sprowadzała małą część klientów. Zaglądali do niej jedynie studenci szukając jedynej deski ratunku przed egzaminami w postaci niedobrej kawy. Ponure wnętrze i przekrzywiony, zakurzony szyld (źródła podają, że kiedyś dało się na nim odczytać nazwę kawiarni lecz teraz została zapamiętana jako "mała kawiarnia na rogu") nie zwracał zbytniej uwagi przechodniów na ulicy.
            Jake Brooks nacisnął omszałą klamkę do drzwi, które otworzyły się z lekkim skrzypnięciem i skrzywił się lekko na twarzy. Dźwięk małego dzwoneczka przy drzwiach pobudziła przysypiające kelnerki na ladzie stołu. Niska blondynka o mysich włosach nerwowo poprawiła fartuch i ruszyła za mężczyzną z malutkim notesikiem.
            - Co sobie pan życzy? - spłonęła rumieńcem na widok mężczyzny, jednak on niewzruszony stukał palcami w ladę stołu.
            - Czarną kawę poproszę.
            Dziewczyna pokiwała głowa, odgarnęła włosy z twarzy i odeszła z powrotem w stronę lady.
Brooks przełknął gulę w gardle i ze zdenerwowaniem spoglądał to na okno, a to na zegarek, chociaż wydawało mu się, że im częściej patrzy w jego kierunku, ten zaczyna zwalniać. W końcu kelnerka przyniosła do jego stolika kubek pełen gorącego napoju i oddaliła się pośpiesznie chcąc uniknąć wzroku bruneta. W tym samym momencie drzwi do kawiarni z powrotem się otworzyły.
            Skrzypnięcie.
            Dzwoneczek.
            Zakapturzony mężczyzna wszedł do pomieszczenia. Kroki. Ciemny cień pada na bruneta.
            - Brooks. - warknął w stronę policjanta, a on przełknął szybko zawartość wrzącego kubka.
Przestraszony zakaszlał, jego oczy się zeszkliły przez poparzenie.
            Mężczyzna usiadł naprzeciwko niego oglądając całą tą sytuację z obrzydzeniem.
            - Jesteś żałosnym robakiem Brooks. Nie wierzę, że powierzam całą akcję takiej osobie jak ty. Powinienem już dawno odstrzelić ten twój durny łeb. - wysyczał.
            Policjant przeniósł wzrok na mężczyznę i wziął spokojnie wdech. W jego oczach czaił się gniew.
            - Gdyby nie ja, nie dostawałbyś tyle informacji. - wyprostował się - Liczę sobie na co najmniej odrobinę szacunku.
            Zakapturzony mężczyzna pochylił się nad stołem i coś pod nim wyjął. Jake syknął gdy poczuł ostrze noża wbijające mu się w udo. Czuł jak pod dżinsami cieknie mu gorąca krew.
            - To ja dyktuję warunki śmieciu. Lepiej, żebyś się postarał i nie zwiał w ostatniej chwili kłapiąc pyskiem. Możesz skończyć o wiele gorzej niż Carverowie. Mów co wiesz.
            Brooks przełknął ślinę. Na jego czole pojawiły się delikatne kropelki potu, a rana na nodze dawała mocno o sobie znać.
            - Tyler zgrywał głupiego, jak powiedziałem mu o ucieczce. Sądzi, że może chronić młodą, ale gdy przypomniałem mu o jego bandzie i potyczkach z policją kazał mi spieprzać. - jęknął policjant. - Ugh... możesz... trochę... WYJĄĆ TEN CHOLERNY NÓŻ?!
            Zakapturzona postać zaśmiała się pod nosem i pochyliła jeszcze bardziej w stronę Brooks'a tym samym obracając nóż w jego nodze. Policjant zdusił w sobie krzyk, a jego oddech stawał się nienormalnie przerywany.
            - Będziesz jeszcze błagał, żebym cię zabił Brooks. - szepnął do jego ucha lekko się uśmiechając. - Na razie się nie spisałeś, ale daję ci jeszcze jedną szansę.
            Ta suka będzie cierpieć.
            A gra o życie zaczyna się teraz.

   Hej wszystkim!
Wracam do Was z nowym rozdziałem.
 Z góry przepraszam za błędy oraz to, że tak późno dodaję rozdział.
Szczerze mówiąc nie jestem z niego zadowolona, ciężko mi się go pisało.
Mam nadzieję, że chociaż odrobinę się Wam spodoba i oddałam dobrze te "złe" sceny.
Jeszcze staram się "odnaleźć" w tematyce, więc te pierwsze rozdziały mogą być różne...

No, a teraz sprawy organizacyjne.
O. MÓJ. BOŻE.
Na chwilę obecną jest ponad 4.7k wyświetleń na blogu i 1.8k na Wattpadzie.
Jeju, dopiero napisałam dwie notki... naprawdę, jesteście WIELCY! ♥
Nie wiecie ile znaczy dla mnie każdy komentarz, głos na Wattpadzie, wyświetlenie, czy nawet tweet - to ogromnie mnie motywuje, żeby pisać dalej i nie dołować się tekstami w stylu "jezu, co ty piszesz i tak nikt tego nie czyta".
*daje całusa przez monitor*

Jeśli chodzi o najbliższe rozdziały:
Idę w tym roku do 3 gimnazjum i jak wiecie, czeka mnie egzamin. Oprócz tego mam korki z angielskiego i francuskiego, więc mam nadzieję, że uda mi się to jakoś połączyć z pisaniem... jak coś będę Was informować na twitterze lub w aktualnościach w prawej kolumnie.
Na prawdę, nie chciałabym zakończyć tego opowiadania na 4 rozdziale, bo bardzo bardzo bardzo chcę je skończyć i przekazać je Wam jak najlepiej jak potrafię.

Więc, to chyba tyle z mojej notki... piszcie komentarze, motywujcie mnie dalej na Wattpadzie, piszcie na #PureFF (kocham czytać Wasze tweety haha), polecajcie to opowiadanie innym, piszcie na moim asku jak macie jakieś pytania... no i do nastepnego :)
Kocham Was x

15 komentarzy:

  1. Cudowne !!! :* Czekam na next :D Weeny !

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurde, już kocham to ff jest świetne! *-*
    Luke i zaostrzony rygor, o kurwa będzie ciekawie
    Tyler? Nie chcesz czegoś powiedzieć? -,-
    Ugh rozdział świetny, piszesz wspaniale, cieszę się, że znalazłam to ff
    Życzę weny i czekam na kolejny :D
    @DzastaaaJestem

    OdpowiedzUsuń
  3. swietny rozdział kochanie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. o Boże.. już to kocham *o*

    OdpowiedzUsuń
  5. mega rozdziała chociaż strasznie taki mroczny a zarazem hafbdzukgu
    czekam na następny xx / @horanxy

    OdpowiedzUsuń
  6. uifwgfuaous *______________* Jeśli ktoś ci napisze, że piszesz źle i taki tam TO KŁAMIE. To jest zajebiste <3. Kocham. Wpadnij do mnie : http://thirteen-objectives.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. jejku omg ajndkdjaf
    juz wiem ktore ff dolaczy do moich fav ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. O ku*wa .. dobre. Dodawaj częściej rozdziały. I życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeju, jeju, jeju... Nie ogarniam, co tutaj się dzieje. To znaczy ogarniam, ale matko, serio to wszystko się dzieje tak na serio? Zaczynam się bać o Holly, jest w poważnych tarapatach, ale to silna dziewczyna, musi dać sobie radę. Mam nadzieje,że Tyler nie ma nic wspólnego ze śmiercią ich matki, bo jeśli tak... Załamię się. Do następnego.♡

    OdpowiedzUsuń
  10. omg omg
    to jest świetne!
    wiesz, niedawno rozmawiałam z przyjaciółką o tym, że zaczyna się era zajebistych polskich fanfiction i wydaje mi się, że będziesz w tym gronie! ♥
    ily x

    OdpowiedzUsuń
  11. Wyczuwam świetny blog ❤❤❤❤❤❤
    Ciekawi mnie kiedy Holly i Luke się poznają 😉😉😉😉
    I kim był zamaskowany wbijacz noża hahahahah 😊😊😊
    Czekam na kolejny rozdział 😍😍😍
    Poinformujesz mnie o nowych rozdziałach na Twitterze @everydiamonds

    OdpowiedzUsuń
  12. omFG
    kocham to fanfiction kocham ciebie kocham holly i kocham nawet te drzwi od ich domu które ona otworzyła jake'owi ((co))
    błagam informuj mnie o kolejnych rozdziałach
    czekam niecierpliwie na następny nsdklcsd
    // @yeezusbutera

    13rules-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne opowiadanie, mam nadzieje, że w następnym rozdziale będzie więcej szczegółów o Tylerze. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  14. jezu dopiero dzisiaj znalazłam to ff i jest cudowne *-*

    czekam na następny ♥

    - Kitty

    OdpowiedzUsuń